Teslar Forum

Wszystko o fantastyce i RPG

Forum Teslar Forum Strona Główna -> Teatr wielki -> Folvor vs. Testudos vs. Lawicky
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Folvor vs. Testudos vs. Lawicky
PostWysłany: 09.11.2007 o 21:18
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Nie, to nie deja vu!
Potrójny fajt!

Długość: Do 2,5 stron A4 (Times New Roman 12)
Gatunek: Opowiadanie - miniaturka.
Temat: "Puste groby na cmentarzu".


Do 18 listopada (niedzieli)!
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 15:53
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Lawicky - zatytułowane "opko" :P

Tego mroźnego, jasnego poranka, na przedpolu drewnianego fortu wojskowego, szalały istne hordy kruków. Czarne ptaki latały wokół jakiegoś nieruchomego, rozległego celu, co chwilę opadając w dół. Przedmiot ich zainteresowania krył się pośród nawianych niedawno, oślepiających odbitym światłem zasp śnieżnych. Dwaj jadący od południa jeźdźcy od razu zauważyli to zjawisko. Nie musieli się nawet długo zastanawiać co zaszło. Zrozumieli po chwili. W górach trwała wojna.
— Widzisz to co ja, Hared? – zapytał mężczyzna jadący po prawej stronie. Zarówno jego wystające spod burzy rudych włosów uszy, jak i przewieszona przez plecy, zdobiona szabla, świadczyły o przynależności do prastarej i niezwykle dumnej rasy elfów. Miał on na imię Seablon. Przybył w góry Itzerskie jako eskorta Hareda Rowen – młodego emisariusza, szlacheckiego pochodzenia. Mimo, że jechali z misją dyplomatyczną, to zaliczyli już dwie napaści ze strony miejscowych wojowników. Spiczasto uchy był niespokojny.
— Te kruki? Oczywiście. Musiała być niezła bitwa, sporo krwi i zabitych. Miejscowi nie oszczędzają naszych. Oj nie. – szpieg pokręcił głową ze smutkiem.
— Jak sądzisz, czy to aby bezpiecznie pchać się teraz do tych barbarzyńskich wojowników?
— Nigdy to nie było bezpieczne. Wszakże sam wiesz. – Hared przybrał zdziwioną minę.
— Oczywiście, jednak pewnie wielu miejscowych poległo w tej potyczce. Mogą zechcieć ich pomścić, zamiast podpisać rozejm. Rozumiesz, dyplomato? Poczekajmy...
— Tak, tak.
— To gdzie przenocujemy?
— Pewnie w tym forcie naprzeciw. Hared wskazał na wyłaniającą się zza wzgórz drewnianą palisadę.
— Powiedziałeś, że poczekamy!
— Powiedziałem, że rozumiem. – twarz dyplomaty nie wyrażała żadnych emocji.

* * *

Barbarzyński fort okazał się być mniejszy niż przypuszczali. Właściwie składał się on tylko z kilku krytych strzechą chat i drewnianej wieży. Przybysze zostali, wbrew obawą, przyjęci godnie i całkiem sympatycznie. Tymczasowo zamieszkali u pewnego druida, lekko szalonego, zdziwaczałego dziadka. Staruszek opowiadał cały czas o jakiś umarlakach z okolicznych grobów. Ani szpieg, ani elf ni w ząb nie rozumieli o co mu chodzi. Tak też w błogiej nieświadomości udali się do wodza, by pertraktować. Mieszkaniem przywódcy tego górskiego plemienia była niewielka wieża po środku zabudowań fortu. Przed ciężkimi, okutymi kawałami grubej blachy wrotami stało dwóch strażników. Mężczyźni ci mieli, jak chyba wszyscy miejscowi, wielkie zaplecione w warkocze blond brody. Sami do małych nie również należeli. Ten efekt potęgi zwiększały dodatkowo wielkie topory w ich rękach oraz całe kilogramy futer i skór z których składał się pancerz gwardzistów. Wrota powoli otworzyły się... Hared i Seablon weszli przed oblicze wodza jednego z plemion północy. Warto dodać, że niewielu stamtąd wychodziło. Szczególnie w okresie wojny.

* * *

Był wieczór, siedzieli w chacie druida. Magik miał na imię Gehomyrr i najprawdopodobniej umiał czarować, choć jego goście byli skłonni w to wątpić. Hared właśnie leżał przykryty skórami, studiując ciężką, spisaną odręcznie księgę. Na okładce miała wypisany tytuł „Puste groby”. Prawiła jakieś straszne bzdury o umarlakach i czarownikach zwanych nekromantami. Seablon, który akurat moczył przemarznięte nogi, usilnie próbował zagadać szpiega i druida. Ten drugi był jak głuchy i w ogóle nie reagował, o pierwszym nie można było tego powiedzieć.
— Możesz wreszcie przestać paplać, elfie?!
— Ależ Hared, ja tylko chce ci powiedzieć o...
— Tak, tak, tak. Już słyszałem. Mówiłeś, że rozmowa była dziwna? A była... potwierdzam. Wystarczy?
— Nie, szpiegu, nie o tym mówiłem. Czy zauważyłeś, że ona była smutna?
— Jak to smutna? Przecie dostaliśmy chyba po litrze piwa na głowę, dobrego piwa. Sam wódz też na smutnego nie wyglądał. I ponadto podpisał rozejm. Myślę, że nie ma nad czym myśleć. Jutro jeszcze wykonamy tą przysługę dla niego i mamy spokój. Wreszcie będziemy mogli wrócić do domu.
— No tak, dostaliśmy bardzo błahe zadanie. Ale przecież smutne. Mamy po prostu pójść na cmentarzysko na polanie i pomóc grzebać poległych kilka dni temu.
— Wiesz czemu mamy to zrobić?
— Nie. I o to mi chodzi!
— A ja się domyślam. Wódz chce nam udowodnić, że mówił prawdę.
— Myślisz o tej bajeczce, że to niby nie ich berserkerzy, a jakieś wpółżywe stwory zdziesiątkowały naszych.?
— Dokładnie... a tak wracając do tematu wiesz co było najsmutniejsze w całej tej rozmowie z wodzem?
— No co?
— Czas. – Hared uśmiechnął się złośliwie.

* * *

Słońce powoli zachodziło. Dwóch jeźdźców jechało na południe. Za nimi, pomiędzy licznymi, ośnieżonymi szczytami górskimi, pozostawał drewniany fort z wierzą. Mieszkał w niej wódz jednego z dzielnych plemion północy, z którym jeźdźcy niedawno podpisali pakt o nieagresji. Jeden z nich, elf, był szczelnie otulony wełnianym płaszczem zielonej barwy, przy plecach miał, zawsze gotową do użycia, szablę. Drugi był szlacheckiego pochodzenia dyplomantom. Mężczyźni rozmawiali, mimo mrozu byli niezwykle radośni.
— A jednak, kłopot z głowy. Obyło się bez walki. – mówił elf.
— Tak. Barbarzyńcy chyba zaczynają się obawiać. Szkoda tylko, że wyjeżdżamy tak późno. Te pogrzeby zajęły nam cały dzień.
— Ale swoją drogą ładnie zaimprowizowali ciosy szponów. Ale i tak nie wierzę, że tych żołnierzy zabiło coś innego niż cios topora.
— Czy ktoś w to wierzy? Przecie to bzdury wymyślone przez tego wodza.
— Widać zaczął się czegoś bać.
— A tym czymś jest armia Lotharnu. – Hared roześmiał się szczerze. Nagle ściągnął wodze. Naprzeciw, po środku drogi leżał jakiś nierozpoznawalny w półmroku kształt. Elf postąpił zgodnie z procedurami. Bez słowa zeskoczył z siodła i zgrabnie wyciągnął szablę. W kilku skokach podbiegł do przeszkody. Był to trup mężczyzny ubranego w kupiecką tunikę. Dookoła było mnóstwo krwi, twarz tak okrutnie okaleczona, że nie do rozpoznania.
— Musiał być kupcem. – powiedział elf przetrząsając sakwę nieboszczyka. – Konie uciekły zaraz po zdarzeniu. To było niedawno. Podejdź dyplomato.
— Poczekaj. – Hared zbladł, gdy zobaczył zwłoki. – Widziałem już ten rodzaj ran. Dzisiaj na cmentarzysku.
— Czyli... – Elf poruszył się niespokojnie, mocniej ściskając rękojeść szabli. – to by znaczyło, że barbarzyńcy mówili prawdę. Nie, to nonsens. Jedziemy dalej. – mówiąc to ruszył w stronę konia. Nie doszedł. Nagle z krzaków wyszły cztery stwory. Wyglądały jak zwłoki, z tą małą różnicą, że się poruszały. Na ich lekko przegniłych ciałach wyraźnie widoczne były dawne rany. Mieli puste, budzące grozę oczy. Hared jęcząc, cofnął się w kierunku konia, zamykając oczy. Seablon cały dygotał, jednak dzielnie wystąpił w kierunku przeciwników. Z krzykiem ruszył do ataku. Prostym cięciem przez kark uszkodził jednego, nieskutecznie. Oberwał łapą. Stwory były niespodziewanie silne. Elf zadał jeszcze kilka ciosów po czym padł. Przeciwnicy powoli ruszyli w kierunku przerażonego dyplomaty. Ten nie był w stanie uciekać. Tylko stał patrząc się na nieumarłych przeciwników. W tej ostatniej chwili życia przypomniał sobie jeden akapit z przeczytanej u druida księgi:
„ Umarlaka takowego nie da się zranić ni nijak uszkodzić przy użyciu zwyczajnej, z żelaza wykutej broni. Jest to stwór raz już nieżyw, więc i odporny na większość czynników, które mogły go zabić. Na truposzczaka musim zastosować magii, srebra, wody święconej czy ognia. Inaczej szans nijakich z bestyją nie mamy.”


Folvor - Siedemnaście


- Siedemnaście.

- Co?

Postać westchnęła.

- No siedemnaście. Lepiej rusz ten swój wielki łeb i wykombinuj, jak mamy to do cholery zrobić w trzy godziny.



Siedzieli na starym pomniku, jeden obok drugiego. Jeden gruby i krępy, a drugi... również gruby i krępy. Oboje ubrani w jakieś łachy, ale tak wypucowane i czyste, że wyglądały naprawdę elegancko.



- Po prostu je spalmy, wszyscy tak robią.

- Dobrze wiesz, co o tym sądzę...

- Tak, tak... ale siedemnaście!

Człowiek z pokiereszowaną twarzą wstał i wykonał kilka mozolnych ruchów. Obecność tego drugiego nie pozwalała mu odejść, ale też nie trzymała go dostatecznie na wodzy.

- Nie, znajdziemy jakiś inny sposób.

- Znamy inne sposoby... ale wszyscy wiemy, co o nich myślisz.

- Daj mi spokój! Może... po prostu zróbmy to co zwykle.

Ten drugi, starszy, powoli podniósł się z grafitowej płyty.

- W trzy godziny?

- W trzy godziny.

Kolejne westchnienie, jakby na pokaz.

- Trzy godziny. Nie mamy szans, we dwóch, w ciemnościach... no cóż, spróbujmy.



Znali te okolice, pewnie bardziej niż samych siebie. Zawsze przychodzili w to samo miejsce, robiąc to samo i w tym samym towarzystwie – a wszystko zorganizowane tak, aby byli dla siebie wzajemnie obcy, bezwzględni i posłuszni. Po części się udało, wszak pracowali tylko w nocy...

Przeszli głuchą alejką, żołnierskim marszem pokonując kolejne nagrobki. Gdzieniegdzie wypalone znicze wylewały resztki światła, dzięki czemu mogli jakoś trzymać się głównej drogi. Przed nimi jakaś stara krypta zlewała się z niebem, całkowicie zasłaniając im cel podróży. Młodszy skręcił i licząc kroki ominął przeszkodę. Ten drugi pchany jakąś obcą ręką podreptał za nim. Później, jak zawsze, skręcili w lewo, przeskakując dokładnie co drugi stopień w dół, znaleźli się w podziemnym korytarzu, gdzie jak co tydzień czekał na nich współpracownik. Tak właśnie wyglądał dzień pracy... no właśnie, kogo?



- Piękny dzionek.

- Daruj sobie...



Nawet wśród ciemności wyraźnie było widać ciemne szkło i przenikliwy garnitur. Coś się zmieniło, Współpracownik był inny niż zawsze. Młody westchnął w duchu, każda zmiana oznaczała kłopoty.



- Dzisiaj... osiemnaście. Wiecie o tym, prawda?

- Osiemnaście? Przecież m...

- W trzy godziny, będziesz musiał nam pomóc.

- Panowie nie życzą sobie problemów... ma być po staremu.

- Ale jaki to prob...

- MA BYĆ po staremu. Materiały są w ten krypcie na środku, coś jeszcze?



Stary zatkał kompanowi usta, był jeszcze bardziej zdenerwowany niż przy pomniku.

- Po staremu... idziemy!



Te słowa odbijały się jeszcze długo w cmentarnych podziemiach. Zamiast zawrócić poszli jak zawsze – korytarzem mauzoleum... a potem dalej, licznymi schodami do skrytki w krypcie. Zaszczebiotał żelazny zamek i ponownie uchyliły się drzwi. Po rdzy nie było ani śladu...

Bez słowa podnieśli zwłoki na plecy i wyruszyli w drogę powrotną, mijając stary pomnik i dalej: ku pustym grobom na cmentarzu. Dziewięć razy szli przez mauzoleum, brali zwłoki, aby potem wrócić i je zakopać. Nazywali to zapełnianiem starych spraw... nieważne, jakich.

Kiedy robotnik z blizną na twarzy wrócił z ostatnim ładunkiem towaru, stary już na niego czekał.



- Nie było osiemnastego...

- Nie rozumiem.

- Nie wykonałeś zlecenia, to proste. Ty jesteś tym osiemnastym.

- Co? Ale przecież...

- MA BYĆ po staremu, tak jak kazał współpracownik.



Wystarczyło kilkanaście ruchów i już jeden leżał w ostatnim pustym grobie. On zawsze leżał w tym grobie, po prostu gdy wstawał rano wydawało mu się, że może być inaczej... Ale przecież zawsze musi być po staremu.



- Zawsze nie rozumiałem, dlaczego nie chcesz ich palić... ale teraz to nie ma znaczenia.



Młody uśmiechnął się. Z blizny poleciała krew.



- Masz rację, nie ma.

- Ja zawsze mam rację. A teraz wyciągnę do ciebie rękę, a ty ją uściśniesz i wyjdziesz z tej dziury. Po staremu. A potem jak zwykle pójdziesz sam i ustąpisz jej kogoś innego.



Nie wypadało się nie wahać. To takie nieprofesjonalne.



- Współpracownik zawsze był nowy, prawda? Jak ciężko coś dostrzec w ciemności...

- Tak, zawsze. Czas, abyś to ty zapewniał nam nowych współpracowników. Tak to już jest, ktoś musi zapełniać puste groby na cmentarzu...

- ...tylko jak ja mam to zrobić?!

- Po prostu uściśnij mi dłoń. Wiesz, że potrafisz. Tak naprawdę zawsze to robiłeś...

- Powinienem był je palić...

- No, chłopcze. Masz cztery minuty...



Zrobił to. Tak naprawdę zawsze to robił... wystarczyło uścisnąć dłoń, aby się o tym przekonać. Życie w ciągłym strachu, bez litości, przyjaciół... pracując tylko w nocy. Ale czy to właściwie można nazwać życiem? Przecież to tylko zapełnianie pustych grobów na cmentarzu...



A wszystko po to, aby kiedyś ten stary, podły szatan nie potrzebował dziewiętnastu.




Testudos - Puste Mogiły

Mustafar wyczołgał się ze swojej nory. Otrzepał kubraczek z ziemi, postukał butami o wystający z ziemi korzeń. Sprawdził uzbrojenie: mieczyk, łuk, toporek. Wszystko było na swoim miejscu. Lina z kotwiczką wisiała przerzucona przez ramię, w torbie leżały pochodnie, krzesiwo, patyki na opał, kawałek jabłka i rolkę bandażu.
Mustafar poprawił pasek ruszył przed siebie, zdobyć jedzenie.
Otóż, nasz dzielny poszukiwacz był krasnoludkiem. Żył pod ziemią i mierzył jakieś dwa cale wzrostu. Trudnił się zbieractwem. Mieszkał na starym cmentarzu i rozmawiał z tutejszymi duchami.
- Komu w drogę, temu w czas! - wykrzyknął mikrus.
Cmentarz był dziś wyjątkowo pusty. Krasnoludka minęło tylko kilka duchów, a zwykle było ich kilkadziesiąt. Cóż, uznał karzełek, pewnie mają zły dzień.
Po kilku godzinach Mustafar odnalazł cel swojej podróży. Z ziemi wyrastał grzyb. Piękny, dorodny, czterocalowy borowik. Karzełek zdjął z ramienia linę i zarzucił ją na kapelusz rośliny. Powoli wciągnął się na górę. Gdy już stał na śliskiej powierzchni grzyba, dobył siekierki. Zamaszystymi ciosami odcinał krawędzie kapelusza i upychał gąbczastą masę do torby.
- Te! - Mustafar usłyszał szepnięcie jednego z duchów.
Był to sir Rodryk, rycerz, który zginął dawno temu w bitwie. Jak reszta duchów, był biały, półprzejrzysty. Jego "ciało" pokrywała widmowa zbroja. Oblicze zdobiły sumiaste wąsy.
- Słucham? - karzełek uniósł wzrok.
- Będzie padać. - Wzruszył ramionami duch i odpłynął w dal.
Mustafar wzdrygnął się. Włożył siekierkę za pasek, przerzucił torbę przez ramię i zjechał po linie na ziemię. Rozejrzał się szybko. Jedyne schronienie stanowił grzyb i oddalone o kilka jardów mogiły. Dojście tam zajęłoby mu parę dobrych minut. Nie wiedział, kiedy spadnie deszcz, ale wolał nie ryzykować. Skulił się u podnóża nogi grzyba.
Zaczęło padać.
Krasnoludek westchnął. Gdyby postanowił stąd wyruszyć, deszcz dopadłby go w połowie drogi. Ciężkie krople bębniły w kapelusz rośliny. Mikrus po godzinie czekania postanowił się przespać. Jak uznał, tak zrobił.
- Mały! Wstawaj! - Mustafara obudził głos ducha.
Owym widmem był Ulryk, brodaty wojownik zza morza. Pochowali go na tym cmentarzu przez przypadek, myląc jego zwłoki z innym ciałem. Przejrzyste futra i skóry okrywały jego ducha. Karzełek rozejrzał się. Było ciemno, ale krasnoludek nie mógł określić jaka jest pora dnia. Cały nieboskłon zasłaniały czarne chmury. Półmrok panujący na świecie rozświetlały bijące co chwila z niebios błyskawice. Przez krainę raz po raz przechodziły ogłuszające grzmoty. Deszcz zacinał mocno, wiatr hulał.
Mustafar ledwo trzymał się na nogach. Nagle, w ułamku sekundy ustał wiatr, deszcz przestał padać, zniknęły chmury. Karzełek stał chwiejnie, zlany potem.
- Więc o to chodzi... - szepnął duch Ulryk.
- O co? - zapytał krasnoludek.
- To zapowiedź - mruknęło widmo. - Żegnaj.
Zjawa zniknęła tak szybko jak chmury. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Mustafar zamrugał oczyma ze zdziwienia. Postanowił dowiedzieć się, o jaką zapowiedź chodziło Ulrykowi. Ruszył przed siebie, ku centrum cmentarza. Brodził przez rozmiękłą ziemię sięgającą mu do pasa. Dotarł do pierwszych nagrobków i zastał tam rzecz dziwną. Był zbyt zajęty przebijaniem się przez warstwy błota, by zauważyć, że duchy opuściły groby. Nigdy nie widział ich tak wielu naraz. Przechadzały się po cmentarzu, rozmawiając ze sobą spokojnie. Czasem zbierały się w kilkuosobowe grupki, chwytały się za widmowe dłonie i znikały.
- Co się tu dzieje? - zastanowił się krasnoludek.
Minął go duch sir Rodryka. Mustafar zawołał go. Widmo pochyliło się i spojrzało na karzełka.
- O co chodzi? - spytał
- Co wy robicie? - uniósł brwi krasnoludek.
- Robimy miejsce - wzruszył ramionami duch. - Do zobaczenia.
Widmo rycerza rozpłynęło się w powietrzu. Mikrus westchnął. Duchy takie już były. Nigdy nie mówiły wprost.
Mustafar znał tylko jedną zjawę, którego wypowiedzi były jasne i zrozumiałe. Jako że karzełka ciekawiła zaistniała sytuacja, postanowił udać się do rzeczonego widma.
Dzieliło go od jego grobu jakieś pół mili, ale to nic takiego.
Krasnoludek sprawdził, czy wszystko ma przy sobie i ruszył naprzód. Kierował się do grobu zmarłego dawno temu zwykłego rzeźbiarza.
Po kilkunastu godzinach drogi dotarł na miejsce. Grób stał samotnie, w rogu cmentarza. Na nagrobku siedział duch strugający widmowym nożem niematerialny kołek.
- Dzień dobry! - wykrzyknął Mustafar do istoty.
- Witam! - zawołał duch, wyraźnie uradowany. - Ktoś przyszedł się pożegnać!
- E... Tak - przytaknął karzełek. - I dowiedzieć się kilku rzeczy.
- Tak? Jakich?
- Co się tak właściwie dzieje? Czemu znikacie?
- Robimy miejsce.
- Jak to: robicie miejsce?
- Umrze wiele ludzi.
- Naprawdę?
- Sam popatrz - duch wskazał na horyzont.
Mustafar spojrzał w tamtym kierunku. Na samej krawędzi widoczności wykwitł olbrzymi, ognisty grzyb.
- O w mordę - tylko tyle zdążył powiedzieć karzełek.
***
1 września roku 2071 rozpoczęła się trzecia wojna światowa, wojna nuklearna. Zakończyła się dwa tygodnie później. Liczbę ofiar szacuje się na dwa miliardy.



Oryginalność – 10 punktów (ogólny pomysł na rozwinięcie tematu - im bardziej niekonwencjonalne podejście do tematu tym więcej punktów)
Estetyka tekstu - 20 punktów (połączone styl + błędy z uzasadnieniem)
Zgodność z tematem - 10 punktów (na ile odbiegliśmy od tematu pojedynku)
Ogólne wrażenia - 10 punktów (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości itp.)
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 16:59
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Ja skomentuję pierwszy :P

Testudos:
Niestety, nie mogę siebie ocenić :F

Lawicky

Oryginalność: 6/10 Przykro mi, ale temat nieco oklepany. Dwóch elfów przemierza dzikie krainy opętane wojną. No wiesz.

Estetyka tekstu: 15/20 Głównie chodzi o zły zapis dialogów. Gdzieś zabrakło myślnika, gdzie indziej niejasne zdanie, interpunkcja trochę podupada ^^

Zgodność z tematem: Cóż. Z bólem serca wystawiam 3. Czemu? Jedyną zgodnosć z tematem sxtanowi tylko książka. No i truposzczaki, ale to już nie za bardzo. Przepraszam ;/

Ogólne wrażenia: 8/10 Cóż. Czytało się przyjemnie to główna zaleta. To tyle...
Razem: 32 W mordę! Chyba tyle dostałem od Folva za "Pościg" xD

Folvor:

Oryginalność: Z czystym sercem wbijam ci 10/10. Tego jeszcze nie było :P

Estetyka tekstu: 17/20 Drobne potknięcia, szczebiotanie zamka i... Uwaga!
"Przeszli głuchą alejką, żołnierskim marszem pokonując kolejne nagrobki."

Zgodność z tematem: 9/10 Psute groby były? Były. Osobiście wyobrażałem sobie te puste groby trochę inaczej, dlatego punkt mniej ^^

Ogólne wrażenia: 5/10 Przepraszam. Ale, cóż, szczerze mówiąc pogubiłem sie nieco. Mało opisów itp., itd.

Razem: 41

Znów wygrasz, Folv Very Happy
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 18:43
Lawicky
Emisariusz
Emisariusz

 
Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Festung Breslau





Folvor
Oryginalność – 9/10 nie mam zwyczaju stawiać maksa, ale pomysł bardzo mi się podoba...
Estetyka tekstu - 14/20 "...przenikliwy garnitur..." może nie zrozumiałem tego epitetu ale nie po doba mi się on... to z marszem trochę kiepsko brzmi... w jednym miejscu chyba zabrakło przecinka (i tak ja o interpunkcji nawet nie powinieniem się odzywać Wink )...
Zgodność z tematem - 9/10 jak najbardziej OK!... respikt Wink...
Ogólne wrażenia - 7/10 nie zgadzam się z Testem... no nie we wszystkim... faktycznie brak opisów... ale przyjemnie się czyta...

SUMA:39 no, no...

Testudos
Oryginalność – 8/10 o wiele mniej "mrocznie" niż u Folva ale oryginalnie... no realia cieakwe... ZNOWU ULRYK!!! ilem można Wink ? ...
Estetyka tekstu - 19/20 nie mam zarzutów... tekst estetyczny...
Zgodność z tematem - 4/10 tutaj, moim zdaniem, tak "zgodnie" nie jest... wydaje mi się, że w tekscie (celowo lub nie) głównie pokazałeś to, że te groby zachwilę się zapełnią... w gruncie rzeczy można doszukać się tu jakiegoś głębszego sensu Wink ...
Ogólne wrażenia - 8/10 miło się czyta... tekscik niby taki lekki jednak dla mnie ma swój klimacik...

SUMA: 39 eeee... remis z folvem?... przeliczę jeszcze raz... no nie... tak mi wychodzi...



Lawicky

nie muszę siebie oceniać... na szczęście...

****************************


OCENIAĆ... OCENIAĆ... Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 18:48
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Lawicky, co do mojej "zgodności z tematem".
Chodzi o to, ze opuszczają groby. Puste groby na cemantarzu są? Ano są Very Happy

Ale to twoja ocena ^^

PS. Już:

Folvor: 40
Lawicky: 32
Testudos: 39

Folv, jedziesz!
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 18:51
Lawicky
Emisariusz
Emisariusz

 
Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Festung Breslau





no niby jest, ale wyraźnie oczy czytelnika idą w kierunku ostatnich, klimatycznych linijek tekstu... możecie się ze mną nie zgadzać... ale tak mi wychodzi z przemyśleń Wink ... samo opko oczywiście mi się podoba Wink ...
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 20:01
Fan Maszynek DO MIĘSA (18
Gość

 





Czuję potrzebę usprawiedliwienia się ;p
1) Brak opisów:
- to jest miniaturka ludzie
- Test, ty wiesz! Ja to napisałem w lekko ponad pół godziny! ;p
2) Potknięcia:
- przenikliwy i pokonywać to nie błędy, ten "szereg nagrobków" mnie lekko zgubił
- PRZECINKA ZAPRAKŁO?! No... to teraz za każdy przecinek odejmę ci 0,4 pkt ;p (joke, 0,666)

Lawicky
Oryginalność: 5/10
Gdybym to wstawił do dowolnego opka fantasy, to bym nie wyczuł zmiany. Po prostu za krótki fragment na rozwinięcie fabuły, ale ogólnie jest dobrze.
Estetyka tekstu: 14,5/20
Jakieś potknięcia w stylu "spiczasto uchy", "po środku", "wierzą"... trochę przecineczków.
Widać, że zamiast wertować tekst zdałeś się na autoedytor Wink
Zgodność z tematem: 6/10
Na cmentarzu, ale puste groby się kłaniają. Książka to za mało.
Ogólne wrażenia: 7/10
To cię niejako ratuje, trzyma w khm... czymś w rodzaju napięcia i bonus za sieczkę, choć krótką.

Razem: 32,5/50 - głównie za to, jak widać, że miniaturka ma się nijak do typowego fantasy... ale pięknie skróciłeś długą bohaterską opowieść o elfach ;p

Testudos
Oryginalność: 8,5/10
Nareszcie robimy postępy: z krasnoluda na krasnoludka, potem może jakiś hobbicik... ciekawa historia z tymi duchami Wink
Estetyka tekstu: 17,5/20
Już ci odpuszczę przecinki, ale kilka błędów (wiele ludzi etc.) i trochę w dialogach kropeczek zabrakło i wielkich liter za dużo/mało.
Zgodność z tematem: 7/10
(cmentarz w mordę jest, puste groby do zwolnienia... szkoda, że główny bohater był nieco odcięty od głównego wątku)
Ogólne wrażenia: 7,5/10
Nie wiem dlaczego, ale żałowałem, kiedy zamiast siatkować grzyba na części zajął się rozmową z duchami Wink
Dobreee ;p

Razem: 40,5/50 - za łaskawy dla ciebie jestem Wink Ładna i składna praca.

Folvor:
To jakiś skandal! Plagiat! Ja o tym samym chciałem napisać... ;p
0/0/0/0/0


Ostatnio zmieniony przez Fan Maszynek DO MIĘSA (18 dnia 19.11.2007 o 21:25, w całości zmieniany 1 raz
PostWysłany: 19.11.2007 o 20:30
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Danke sehr Folvor, za koementarz.
Czekamy na resztę forum.

Lawicky: 32,25
Folvor: 40
Testudos: 39,75

Mwahahaha!
Folv, wyzywam cię na pojedynek miszczuf!


Ostatnio zmieniony przez Testudos dnia 08.12.2007 o 9:52, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 20:37
Lawicky
Emisariusz
Emisariusz

 
Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Festung Breslau





Folv... moje opko nie jest zbyt długie... zapytaj Testa... powinien mieć je w formacie doc. ...
Zobacz profil autora
PostWysłany: 19.11.2007 o 21:07
Życzliwy
Gość

 





Przepraszam, Lawicky. Zaraz ci dołożę 1 punkcik Wink
...ale mnie dawać 14 za est. TO SKANDAL! xD

- Życzliwy
PostWysłany: 25.11.2007 o 10:30
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





<klaszcze> No, oceniać...
Zobacz profil autora
PostWysłany: 07.12.2007 o 20:34
Fan Maszynek DO MIĘSA (18
Gość

 





Ludzie, oceniać!
Czy przeczytanie 3 miniaturek i ocena jest tak trudna?!
Iliana, Luke, Belw, Lawicky, Witcher!
PostWysłany: 07.12.2007 o 23:26
Iliana
Skryba
Skryba

 
Dołączył: 21 Wrz 2007
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z półmroku





Przeczytanie nie jest trudne, ocena, jak dla mnie, i owszem.. Nie potrafię i nie lubię oceniać, cóż poradzę? Mogłabym ocenić ogólnie, ale te wszystkie estetyki itp. mnie trochę.. no, znacznie utrudniają zadanie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: 07.12.2007 o 23:49
Iliana
Skryba
Skryba

 
Dołączył: 21 Wrz 2007
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z półmroku





..ale skoro już tak bardzo chcecie

Lawicky
Oryginalność: 5/10 - nic nowego za bardzo, dlaczego w każdym fantasy elfy mają szpiczaste uszy?!
Estetyka tekstu: 15/20 - zdarzają się błędy, całość zdaje się być trochę mało przejrzysta
Zgodność z tematem: 5/10 - niby tam jakieś cmentarzysko jest, ale jakoś się gubi w całokształcie
Ogólne wrażenia: 7/10 - ogólnie niezłe, chociaż trochę ciężko mi się czytało

całość: 32/50

Folvor
Oryginalność: 10/10 - coś nowego, ciekawy pomysł
Estetyka tekstu: 18/20 - jakieś pojedyncze błędy, ale całość estetyczna i przejrzysta; chyba niezłym pomysłem także było formatowanie tekstu (dodatkowe entery)
Zgodność z tematem: 9/10 - są puste groby jako główny motyw opowiadanka
Ogólne wrażenia: 8/10 - ciekawe i szybko się czyta, nawet nie przeszkadza to, że za bardzo nie wiadomo, o co tak właściwie chodzi

razem: 45/50

Testudos
Oryginalność: 9/10 - ciekawe połączenie: grzyb, krasnoludek, duchy i wojna nuklearna
Estetyka tekstu: 19/20 - estetyczny tekst, chyba są jakieś braki kropek czy coś takiego, ale nie zwracam uwagi na takie drobiazgi
Zgodność z tematem: 7/10 - są groby, jest cmentarz, ale jakoś tytuł nie pasuje ^^
Ogólne wrażenia: 9/10 - bardzo przyjemny tekst, tylko jedna uwaga - wojna nuklearna wybuchnie w 2077 roku ^^

razem: 44/50


zadowoleni?
Zobacz profil autora
PostWysłany: 08.12.2007 o 9:57
Testudos
Korwin-Mikke, o-o!

 
Dołączył: 10 Wrz 2007
Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głogów





Zadowoleni ;P

Cytat:
gólne wrażenia: 9/10 - bardzo przyjemny tekst, tylko jedna uwaga - wojna nuklearna wybuchnie w 2077 roku ^^

Czemu nie? ^^

Folvor: 41,75 (zaokrągliłem)
Lawicky: Umh, umh, umh... 32,25 (zaokrągliłem jak u Folva)
Testudos: 41,25 (zaokrąglone jak u reszty)

Cholera. Mam o pół punktu mniej! Wcześniej był ćwierć punktu! Grr...
Zobacz profil autora
Folvor vs. Testudos vs. Lawicky
Forum Teslar Forum Strona Główna -> Teatr wielki
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin