Teslar Forum

Wszystko o fantastyce i RPG

Forum Teslar Forum Strona Główna -> Proza -> Oberżynizm
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Oberżynizm
PostWysłany: 11.12.2007 o 21:57
Fan Maszynek DO MIĘSA (18
Gość

 





Dałem już na weryfikatorium... pomyślałem, że warto dać jeszcze tu i na plemionach ;p


Dwa słowa na wstęp xD
1. Nazwa - aubergine [ołberdżin] (eng) - bakłażan. Uznałem, że "Bakłażanizm" brzmi nieciekawie.
2. Tzw. "podtekst": dość niezamierzony, ale jak już jest to nie ma co rezygnować Wink

Zapraszam do króciutkiej lektury...

- Pamiętajcie, młodzi adepci! – Głos kapłana wydobywał się spomiędzy fałdów skóry i tłuszczu na jego głowie, prawdopodobnie twarzy. Mimo to słowa rozbrzmiewały po całej świątyni jak grzmot. – Pamiętajcie! Jesteśmy Bakłażanami!
- Jesteśmy Bakłażanami – powtórzyli stłoczeni w koło wyznawcy.
- Zaiste, zaiste... Dlatego powiadam wam, Bakłażanowie: nie idźcie tą drogą, idźcie tamtą! Albowiem tą drogą chodzą strażnicy miejscy, a niech was tylko zobaczą! Niech was zobaczą, powtarzam! Tedy będziecie wszyyyscy powieszonymi Bakłażanami! Każdy jeden! A po co się wiesza bakłażany?
- Aby je zjeść! – posłusznie oznajmił tłum.
- Zaiste, zaiste... co ja tu jeszcze miałem... – Kapłan wyciągnął jakiś pergamin; mógłbym przysiąc, że z ludzkiej skóry. – A, tak: Historia Stworzenia!

Pomiędzy ludźmi zaplątała się sieć pomruków, coraz gęstsza i gęstsza. Co to starsze pająki szeptały „a nie mówiłem?!”, zaś ich młodsi koledzy posłusznie podawali sznur dalej. Tylko wyjątkowo wielki i dorodny trzmiel mógłby przerwać tę pajęczynę ludzkich umysłów – ktoś taki, jak guru stojący właśnie na podeście. Szczególnie, że byłby to wyjątkowo tłusty trzmiel...
Jakież to myśli nie kołatały się teraz w umysłach ludzi. Dla takich chwil warto ryzykować życie i przychodzić na spotkania z Prawdą... pomyślcie, Historia Stworzenia! I to w wykonaniu najtłustszego Bakłażanowianina świata.

Kapłan kontynuował; szepty mimowolnie ustały.

- Wiele już lat minęło, zaprawdę powiadam wam, od czasu, gdy mój mistrz opowiedział tę historię mnie. On z kolei usłyszał ją od swojego mistrza, który z kolei usłyszał ją od swojego, i tak dalej, i tak dal... CISZA! Ty, z lewej, powtórz! – Guru wskazał swoim wszechmocnym palcem na chłopca w pierwszym rzędzie.
- Emm... no więc, tego... znaczy się... miszcz miszczowi...
- NIE! ŹLE, ŹLE, ŹLE! NIEPOPRAWNIE! Wyznawcy, powtórz!
- Em – no - więc – tego – znaczy - się – miszcz - miszczowi.
- Nie, na wielkiego Bakłażana! – kapłan westchnął – Chłopcze, za karę zostajesz po kazaniu!

Po krótkiej przerwie na śmiechy i gesty mistrz ciągnął dalej.

- Zaiste, zaiste, zaiste... Niepamiętne to były czasy, gdy Stworzyciel dokonał swego dzieła... a stało się to za sprawą... – Światła zgasły, gdzieś na górze zadudniły bębny – Chusteczki! Taaak, moi drodzy, chusteczki! Bowiem nawet stwórca musi czasem wydmuchać sobie nos! A gdy to już uczynił, to wtedy... właśnie wtedy... – Wokół kapłana zapłonęły wykwintne pochodnie; tłum cofnął się przerażony. – dokładnie wtedy... – mówił już prawie szeptem, żeby zaraz zawyć na tyle głośno, na ile pozwalały mu na to niemrawe płucka. – WYRZUCIŁ JĄ DO KOSZA! Har – har – har!

Taki diaboliczny śmiech czasem się przydaje... pomaga zaplątać nową sieć, i w ogóle...
Stojąc w tej chwili w tłumie moglibyście stracić słuch. Poważnie! Okrzyki zachwytu, klaskanie i głupie „A nie mówiłem?!” zakłócały nawet Kazaniowe Bębny.
W dołach ofiarnych wyczerpywał się już proch; pod szerokie sklepienie wdrapywał się powoli gęsty dym, zwiastując nadchodzący koniec uroczystości.

- Do Kosza! Powiadam wam, Bakłażanowie: „Do Kosza”! Bowiem koszem tym była Ziemia, a jej brudem, podłym pomiotem, trucizną!!! ...byli ludzie. – „ooooo”, pomyślał mądrze tłum – I widział stwórca, że dzieło jego trucizną! TRUCIZNĄ, POWIADAM!!
- Trucizną!
- Jadem!
- Pomiotem!
- Zabić ludzi! ZABIĆ ICH!!!
- A STWÓRCA BYŁ MĄDRY i MIŁOŚCIWY! – Guru niewidzialnymi nożycami uciął niewygodne kawałki sieci. – I skrzyżował on swego jedynego syna, Stanisława I Bakłażana, z człowiekiem, a Chusteczkę zakopał! Odtąd na świecie istniały dwie rasy, pół-Bakłażany i ludzie! Oto, co Pan uczynił...
- Mistrzu, czy to znaczy, że jesteśmy pół-bogami? – „No właśnie, jesteśmy? Jesteśmy?!”.
- Bylibyśmy, drogie dzieci... bylibyśmy, powiadam! Gdyby nie Wielki Pies.
- Głupie psy, zabić je! Zabić je wszystkie!
- Milcz głupcze, bowiem nie znasz potęgi psów! – Kapłan pospiesznie odwrócił się do posągu w kształcie wilkołaka, odmówił na klęczkach jakąś inkantację i zwrócił się ponownie do tłumu. - Wielki Pies odkopał chusteczkę, przez co zabił Bakłażanów, i wszystkich, którzy choć w połowie ich przypominali! Bo czego potrzebują do życia bakłażany?
- Wody! – krzyknął rybak.
- Ziemi! – krzyknął ziemniak.
- Głupców, którzy ich słuchają! – krzyknął szpieg i zginął kilka sekund później.
- Nie, nie, nie, nie! Bakłażany mają alergię na psy, moje dzieci! I dlatego te kundle są takie straszne... – Mistrz wbił spojrzenie w podłoże.
- Ale co to ma wspólnego z... – zapytała staruszka; przypłaciła za to życiem.
- Panie, a więc kim my jesteśmy? – po raz wtóry odezwał się dociekliwy adept.
- Trudno to jednoznacznie określić, synu... jesteśmy czymś w rodzaju ćwierć-bogów, potomkami Bakłażanów splugawionymi przez ludzką rasę.

Zapadła cisza. Od czasu do czasu z tłumu wyfruwała jakaś cienka pajęczynka, jednak trzmiel czuwał. Jego ceremonia musiała być idealna. Ale przede wszystkim musiała być tak chaotyczna, żeby ta masa mięsa nie zrozumiała ani jednego słowa. Bowiem z niezrozumienia rodzi się zachwyt, a stąd do fanatyzmu dzieli nas tylko ta niewidoczna dla oka pajęcza linka...
Guru wznowił kazanie.
- Tak, młodzi adepci. Tak, Bakłażanowie! Tak, powiadam, zbliżyliśmy się wszyscy do odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Do czego dążymy? Kim jesteśmy? Jaki w tym wszystkim jest cel...? – Kapłan doskonale wiedział, że te pytania docierają do każdego miejsca w organizmie jego baranów. – Otóż, moi drodzy, jesteśmy ludźmi. A mimo to krąży w nas krew pierwszego Bakłażana, syna stwórcy! Nasz cel jest więc prosty... – Mistrz sam zadał sobie ból; fałdy tłuszczu na twarzy nie miały szans ułożyć się w uśmiech – Musimy dążyć do doskonałości! Tylko dzięki temu odrodzą się w naszych dzieciach pradawni, tak lepsi od ludzi! I w ten sposób to my wszyscy wskrzesimy dawnego Bakłażana, on zrodzi się z nas! A wtedy... zobaczymy. Stwórca czuwa. – pauza na rozkurcz mózgów i kontratak – Dziękuję, moi drodzy, to koniec na dziś. Zastanówcie się nad tym w domu! Acha... jeszcze jedno! Na za tydzień każdy niech napisze „dziesięć cech, dla których warto mieć uczulenie na psy”! Żegnajcie!

Zdążył w samą porę, opary właśnie wykurzyły ostatnich słuchaczy na zewnątrz. Tak, stało się: ceremonia była idealna, a Wielki Trzmiel właśnie otrzymał w swoje ręce kilkunastu nowych wyznawców. Reszta ich wyda, to pewne, ale żniwo będzie wysokie, a kultyści posłuszni.
Tak, pora opuścić już to miasto...
Oberżynizm
Forum Teslar Forum Strona Główna -> Proza
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin